poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 2


Rozdział 2
Wieczorem położyłam się do łóżka, a mama i tata rozmawiali na dole. Mimo że byłam śpiąca, nie mogłam usnąć. Wiedziałam, że kiedy tylko zamknę oczy, pojawi się tamten sen, tamten koszmar. Wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je i siadłam na zewnętrznej stronie parapetu. Nie bałam się. Przypomniałam sobie, jak kiedyś siedziałam w tym właśnie miejscu, zaczęło kręcić mi się w głowie i spadłam. Oprzytomniałam w ostatniej chwili i wylądowałam na ziemi. Najdziwniejsze było to, że nie czułam się wtedy jak ktoś kto spadł z piętra, ale co najwyżej z kilkucentymetrowego wzniesienia. Rodzice byli wtedy na zewnątrz i bardzo się przestraszyli. Kiedy się upewnili, że nic mi się nie stało mama kazała mi wrócić do pokoju, a tata śmiał się, że zmieniam się w kota, bo spadłam na cztery łapy". Spojrzałam w niebo. Kiedyś tata opowiadał mi o gwiazdach. Jeszcze kilka lat temu potrafiłam wskazać kilka konstelacji, a teraz... dobrze będzie jeśli znajdę wielki wóz... albo mały. Jedyne gwiazdozbiory, które pamiętam. Odwróciłam się i zerknęłam na zegarek. Prawie północ. Westchnęłam i weszłam do pokoju. Zamknęłam okno, a następnie położyłam się do łóżka. Prawie natychmiast zasnęłam i znowu pojawił się koszmar.
Szłam przez las, obok widziałam dziewczynę o urodzie chochlika. Nagle praktycznie znikąd pojawiło się pięć postaci. Nie byłam w stanie przyjrzeć się dokładnie ich twarzom, bo nie mogłam oderwać wzroku od ich oczu. Czerwonych oczu. Dziewczyna krzyknęła: Uciekaj i rzuciła się na jednego z goniących nas ludzi. Pobiegłam przed siebie, chciałam jak najszybciej uciec, ale tamci mnie gonili. Byłam za wolna. Nie miałam już siły. Nagle potknęłam się o jakiś korzeń. Nie mogłam wstać. Tamci ludzie się zbliżali. Była ich tylko trójka. Dwóch się zatrzymało, a trzeci powoli, bez pośpiechu szedł w moim kierunku. Wiedziałam, że nie mam szans na przeżycie, więc postanowiłam mu się przyjrzeć. Wyglądał na jakieś trzydzieści, może trzydzieści pięć lat. Miał ciemne włosy, czerwone oczy... tęczówki. Miał czerwone tęczówki. Sine usta wykrzywiły się w morderczym uśmiechu, ukazując idealnie białe zęby. Jednak te zęby nie były ludzkie. Wiedziałam już kim on jest. Wampirem. Uciekałam wampirom. Czego oni chcieli? Zacisnęłam zęby, żeby nie krzyczeć. W tym momencie zawsze krzyczałam jak opętana i zawsze się budziłam. Ale nie tym razem. Wampir nie spieszył się. Szedł powoli z zamiarem zabicia mnie, gdy nagle z krzaków wyskoczyło kilka ogromnych wilków, które rozszarpały jego i pozostałe wampiry. Dziewczyna, która wcześniej mi towarzyszyła, dołączyła do nas. Nazbierała drewna, rozpaliła ognisko i wrzuciła do niego skrawki ciał wampirów. Kiedy ich ciała zmieniały się w popiół, dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Jeden z wilków, o rudobrązowym kolorze futra, ruszył w kierunku krzaków. Po chwili wyszedł zza nich mężczyzna ubrany jedynie w szorty. Spojrzałam na jego twarz i zamarłam; to był mój tata. Otworzył usta, żeby mi coś powiedzieć... wtedy się obudziłam."
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było spojrzenie w kalendarz; trzeci sierpnia. Uśmiechnęłam się do siebie starając się odpędzić koszmar. Dziś imieniny mamy, musiałam się przygotować. O koszmarach będzie jeszcze czas pomyśleć. 

I jest kolejny rozdział. Strasznie krótki, ale niestety, czasami tak bywa. Mam nadzieję, że się podoba. :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 1


Rozdział 1 
             [RENESMEE]
Znowu usłyszałam krzyk z pokoju Natalie, poszłam do niej. Siedziała na łóżku ze łzami w oczach, których chyba nawet nie zauważyła. Podeszłam do niej i przytuliłam. Ma te koszmary już stanowczo za długo. Może powinna porozmawiać z psychologiem?
Natalie przytuliła się do mnie i zapytała:
- Jest tata?
- Nie - odpowiedziałam. - Śpij już. - Usiadłam w fotelu obok czekając aż uśnie. Rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na jej książkach. Nie miała ich jakoś szczególnie dużo, mimo że uwielbiała czytać. Wprawdzie było dość ciemno, ale doskonale widziałam tytuły. Wśród książek znalazło się kilka moich ulubionych. Spojrzałam na Natalie - usnęła. Wstałam i po cichu wyszłam z pokoju mojej córeczki.

                          [NNATALIE]
Gdy się obudziłam nie pamiętałam, co mówiła mama. Pewnie jak zwykle. Zawsze pytam o tatę. Już chciałam miałam ubierać się i iść do szkoły, gdy przypomniałam sobie, że są wakacje. Leżałam jakieś pięć minut, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i wszedł tata.
- Cześć - rzucił wesoło. Hmm... podobno pracuje na nocną zmianę, a rano taki radosny i wypoczęty do mojego pokoju wchodzi.
- Cześć - odparłam.
- Chcesz iść do parku? - zapytał, a ja kiwnęłam tylko głową i zaczęłam się zastanawiać czego on chce. Często spędzamy razem czas, ale do parku chodzimy razem tylko kiedy ma jakąś sprawę. Oboje wolimy prawdziwy las.
Jak się okazało tata zjadł wcześniej śniadanie, więc kiedy się ubrałam i zjadłam kanapkę mogliśmy wyjść.
- Chciałem porozmawiać - powiedział, kiedy byliśmy już na miejscu, widząc moje pytające spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Za trzy dni imieniny mamy. - Zrozumiałam w jednej chwili. W sumie mogłam się domyślić. On nigdy nie wie co jej dać. A od dwóch lat wymyślaniem prezentu zajmuję się ja. Tak właściwie, to mama nie ma imienin. W końcu babcia wymyśliła jej imię. Ale jakiś rok przed ślubem, tata wymyślił, że to niesprawiedliwe i postanowił ustanowić jej imieniny.
- Wiem - powiedziałam - Zabierz mamę na randkę. Już z rok nie wychodziliście gdzieś sami. - Tata posłał mi zdziwione spojrzenie, a ja westchnęłam. - Imprezy z okazji urodzin czy imienin któregoś z was, czy waszych przyjaciół się nie liczą. Chodzi o to, żebyście byli sami.
- No dobra... - zgodził się w końcu.
- Załóż garnitur i kup czerwone róże. A zaproś dopiero w imieniny.
- A garnitur to musi być? - zapytał z nadzieją. Aż się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że tak.

sobota, 6 kwietnia 2013

Prolog

Prolog
Znowu obudziłam się z krzykiem na ustach, a po chwili usłyszałam kroki mamy. Już od dwóch miesięcy męczy mnie ten koszmar. Większość ludzi pewnie nie widziałoby w nim nic bardzo strasznego, przyzwyczaiłoby się, ale nie ja. Ehh... Mama weszła do pokoju siadła na łóżku i mocno mnie przytuliła.
- Tata wrócił? - zapytałam, choć znałam odpowiedź. Tata co jakiś czas wychodził wieczorem i wracał rano. Ostatnio coraz częściej.
- Nie. Spróbuj zasnąć, będę tu. - Usiadła na krześle, a ja, uspokojona jej obecnością, zamknęłam oczy. Po kilku minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Hej

Hej!
Jak widzicie założyłam kolejnego bloga na blogspocie. Jest to kolejny blog, który przenoszę z onetu. Ponieważ te notki też muszę poprawić nie dodam wszystkich dziś, ale postaram się to robić w regularnych odstępach. Prolog powinien pojawić się jeszcze dziś.