Rozdział 1
[RENESMEE]
Znowu usłyszałam krzyk z pokoju Natalie, poszłam do niej. Siedziała na łóżku ze łzami w oczach, których chyba nawet nie zauważyła. Podeszłam do niej i przytuliłam. Ma te koszmary już stanowczo za długo. Może powinna porozmawiać z psychologiem?
Natalie przytuliła się do mnie i zapytała:
- Jest tata?
- Nie - odpowiedziałam. - Śpij już. - Usiadłam w fotelu obok czekając aż uśnie. Rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na jej książkach. Nie miała ich jakoś szczególnie dużo, mimo że uwielbiała czytać. Wprawdzie było dość ciemno, ale doskonale widziałam tytuły. Wśród książek znalazło się kilka moich ulubionych. Spojrzałam na Natalie - usnęła. Wstałam i po cichu wyszłam z pokoju mojej córeczki.
[NNATALIE]
Gdy się obudziłam nie pamiętałam, co mówiła mama. Pewnie jak zwykle. Zawsze pytam o tatę. Już chciałam miałam ubierać się i iść do szkoły, gdy przypomniałam sobie, że są wakacje. Leżałam jakieś pięć minut, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i wszedł tata.
- Cześć - rzucił wesoło. Hmm... podobno pracuje na nocną zmianę, a rano taki radosny i wypoczęty do mojego pokoju wchodzi.
- Cześć - odparłam.
- Chcesz iść do parku? - zapytał, a ja kiwnęłam tylko głową i zaczęłam się zastanawiać czego on chce. Często spędzamy razem czas, ale do parku chodzimy razem tylko kiedy ma jakąś sprawę. Oboje wolimy prawdziwy las.
Jak się okazało tata zjadł wcześniej śniadanie, więc kiedy się ubrałam i zjadłam kanapkę mogliśmy wyjść.
- Chciałem porozmawiać - powiedział, kiedy byliśmy już na miejscu, widząc moje pytające spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Za trzy dni imieniny mamy. - Zrozumiałam w jednej chwili. W sumie mogłam się domyślić. On nigdy nie wie co jej dać. A od dwóch lat wymyślaniem prezentu zajmuję się ja. Tak właściwie, to mama nie ma imienin. W końcu babcia wymyśliła jej imię. Ale jakiś rok przed ślubem, tata wymyślił, że to niesprawiedliwe i postanowił ustanowić jej imieniny.
- Wiem - powiedziałam - Zabierz mamę na randkę. Już z rok nie wychodziliście gdzieś sami. - Tata posłał mi zdziwione spojrzenie, a ja westchnęłam. - Imprezy z okazji urodzin czy imienin któregoś z was, czy waszych przyjaciół się nie liczą. Chodzi o to, żebyście byli sami.
- No dobra... - zgodził się w końcu.
- Załóż garnitur i kup czerwone róże. A zaproś dopiero w imieniny.
- A garnitur to musi być? - zapytał z nadzieją. Aż się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz