sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 6

                                    
[RENESMEE]
Kiedy Natalie skończyła opowiadać swój sen zamurowało mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam od razu iść opowiedzieć o wszystkim Jake'owi, ale nie chciałam zostawiać Nat samej. Natalie jednak chyba poczuła się lepiej, kiedy opowiedziała mi to i nie chciała, żebym z nią została. Kiedy tylko weszłam do swojej sypialni rozpłakałam się.
- Hej, Ness, co jest? - Jake przytulił mnie.
- Nat... miała sen... o Volturi. Rozumiesz?
- I?
- Powiedziała, że śniła jej się ich rozmowa... - w tamtej chwili nie wytrzymałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wiedziałam, że jeśli ona we śnie może zobaczyć Volturi, o których nic nigdy nie słyszała. I ona nie wie o tym kim jest... razem z Jake'm chcieliśmy, żeby miała normalne dzieciństwo... a jej się śniło, jak Volturi rozmawiają o moim pochodzeniu!!! 
- Ness... spokojnie, nie płacz już. Będzie dobrze... - Jake przytulał mnie i szeptał mi do ucha coś co miało mnie pocieszyć. Nie wiem co, czy jego słowa, czy obecność przy mnie pomogły mi się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu, co usłyszałam od naszej córki. 
- Jeśli ona może widzieć w czasie snu co się gdzieś dzieje?! Musimy coś zrobić - zakończyłam, a po mojej twarzy znów zaczęły płynąć łzy. Volturi planowali zabić moją córeczkę, moją Natalie. Nie mogłam im na to pozwolić, ale w tamtej chwili czułam się bezsilna.
- Spokojnie... zadzwonimy do Carlisle'a, wyjaśnimy sytuację. On na pewno coś wymyśli.
- Dobrze... ja zadzwonię... - powiedziałam i drżącą ręką sięgnęłam po komórkę. Szybko wystukałam odpowiedni numer.
- Edward Cullen. Słucham - usłyszałam głos taty. Zerknęłam na wyświetlacz. Wpisałam numer Carlisle'a, więc dlaczego nie on odebrał?
- Hej tato - powiedziałam drżącym głosem. 
- Cześć córciu. Coś się stało?
- Tak... Muszę porozmawiać z Carlisle'm.
- Jest na polowaniu...
- Kiedy wróci? - zapytałam. 
- Nie wiem. Niedawno wyszedł. Przekazać mu coś?
- Ja... chodzi o Natalie... - mój głos się załamał.  Jake delikatnie wyjął mi z dłoni komórkę. 
- Edward? Natalie miała sen o Volturi. Jeśli była to jakaś wizja, to nie jest za dobrze.
- Jake, opowiedz ten sen - usłyszałam przytłumiony głos taty. Po chwili Jacob streścił całą rozmowę ze snu Nat. 
- I co o tym myślisz? - zapytał, mimo że znał odpowiedź. Jedyne co tata mógł wtedy zrobić. 
- Że powinniście nas odwiedzić. Carlisle'a ma odwiedzić Eleazar. Jeśli okaże się, że to był dar... no cóż, będziemy musieli zacząć coś planować. - Głos był jeszcze bardziej przytłumiony. Gdybym była człowiekiem, z pewnością nic bym nie usłyszała. 
- Będziemy za... - Jake zastanowił się przez chwilę. - Cztery dni. Pasuje wam?
- Tak. Czekamy - powiedział jeszcze tata i się rozłączył.
- Będzie dobrze. Zobaczysz - powiedział cicho Jake. 
- Jutro kup bilet na samolot. I jak będziesz się pakował, nie zabieraj za dużo rzeczy. Ja, Al i Rose zabierzemy cię na zakupy - powiedziałam, a Jacob uśmiechnął się, widząc, że się uspokoiłam. Świadomość, że niedługo będę przy rodzinie sprawiała, że zniknęło to uczucie bezsilności. Wiedziałam, że oni będą mnie wspierać. Spojrzałam na Jake'a. Jutro na pewno pojedzie do La Push. Opowie im o wszystkim. Dla Jake'a ważniejsze od sfory byłyśmy tylko my; ja i Nat. To wiedziałam na pewno. Wiedziałam też, że jeśli ktoś będzie chciał skrzywdzić Natalie, sfora ją ochroni. Nie raz widziałam jakiegoś wilka obserwującego naszą córkę. Najczęściej była to Lea. Tak... Nati jest chroniona tu i będzie chroniona u Cullenów. Znając moją rodzinkę, nawet na chwilę nie spuszczą jej z oczu.     


1 komentarz:

  1. Rozdział świetny tylko czemu tak zwlekasz z dodaniem kolejnej notki??? Proszę napisz szybko bo jestem ciekawa co będzie dalej. :)

    OdpowiedzUsuń