niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 9 + przeprosiny

Hej! Chyba zacznę od przeprosin. Ostatni rozdział pojawił się prawie dwa miesiące temu! A więc przepraszam, że nic nie wstawiałam. Obiecuję, że nadrobię zaległości i napiszę dwa  DŁUGIE rozdziały. Będą one praktycznie podwójne. Mam nadzieję, że to wam wynagrodzi moją nieobecność.
A rozdział dedykuję Krulicy. W końcu, gdyby nie ona nie zorientowałabym się, jak długo mnie tu nie było.

Rozdział 9 
Wzięłam głęboki oddech. Może się pomyliłam. Może ona jest tylko podobna. Może mam zwidy. Może po prostu jestem zmęczona po podróży. Może...
- Natalie? W porządku? - odezwała się mama przyglądając mi się uważnie.
- Tak - powiedziałam niepewnie. - Po prostu jestem trochę zmęczona po podróży...
- Hmm... no dobrze - mama nie wydawała się przekonana, ale najwyraźniej postanowiła nie drążyć tematu.  - Przedstawię cię wszystkim. Więc to jest Carlisle - tata uśmiechnął się i wskazał dłonią na ok. trzydziestoletniego mężczyznę, z jasnymi włosami. - a to jego żona - Esme - kobieta była chyba mniej więcej w wieku męża. Miała ciemne włosy i miły uśmiech. - To jest Rosalie, jest dziewczyną Emma - uśmiechnęła się do mnie piękna blondynka. Musiałam przyznać, że pewnie niejedna modelka czy aktorka miałaby jej czego zazdrościć. - Tutaj są Alice i Jasper. Też są parą - mama wskazała na tę dziewczynę, która tak bardzo przypominała mi tą ze snu. Przytulała się do wyższego od niej blondyna. Był umięśniony, ale nie tak jak Emmet. Chociaż w sumie, przy Emmecie to chyba każdy wygląda jak chucherko. - No i Isabela, woli jak na nią mówić Bella, i Edward. Jak się pewnie domyślasz też są parą - chłopak był całkiem niezły, chociaż przy reszcie... nic nadzwyczajnego. Ale włosy miał w fajnym odcieniu rudego. Moje są podobne, a mamy takie same. Chwila! Czy on się skrzywił, kiedy pomyślałam o jego włosach? Chyba na serio muszę odpocząć. Ale najpierw zerknę jeszcze na dziewczynę siedząco obok niego. Znaczy wcześniej siedziała, a potem podbiegła do mamy i ją mocno przytuliła. Spojrzałam na nią i oniemiałam. Mama była tak do niej podobna! Zerknęłam jeszcze raz na tego... wyleciało mi z głowy imię. Tego rudego. Nie możliwe...
- Natalie? Dobrze się czujesz? - tata zadał to pytanie zmartwionym tonem uważnie się we mnie wpatrując.
- Tak, tak. Po prostu...
- Ja i Bella jesteśmy bardzo podobni do twojej mamy? - domyślił się rudy... kurczę jak on miał na imię?!
Kiwnęłam głową, a Bella uśmiechnęła się.
- I ja i Edward jesteśmy z nią spokrewnieni. Ja od strony jej mamy, a on od ojca. Ale nas więzy krwi nie łączą - Kiedy Isabella powiedziała ostatnie zdanie tata prychnął cicho, a pozostali się uśmiechnęli. O co im chodzi?
- Na pewno jesteście głodni - odezwała się nagle Esme... właściwie to jak mam się do niej zwracać. Tata mówił do nich po imieniu, ale...
- Super! Kocham twoją kuchnię! - tata wyszczerzył się jak małe dziecko.
- Ty kochasz wszystko, co się wiąże z jedzeniem - Alice uśmiechnęła się szeroko, a Rosalie... od początku unikała patrzenia na tatę. Mama tylko pokręciła głową z politowaniem.
- Zrobiłam naleśniki. Są jeszcze ciepłe. Idziecie?
- Jasne... - mama wyraźnie się nad czymś zastanawiała, a potem zapytała z uśmiechem - Mamo, a ile ich zrobiłaś? Wiesz, że jak Jake się dorwie...
- Spokojnie, wystarczy. - Kobieta uśmiechnęła się szeroko, a następnie spojrzała na drzwi, w których kilka sekund wcześniej zniknął tata... - W razie czego dorobię. Emmet, możesz przynieść ich walizki?
- Jasne. Jak są naleśniki, to Emmeta nie ma, ale jak trzeba coś przynieść, to się nagle pojawia. - gdyby to zdanie zostało wypowiedziane jakimś w miarę smutnym, albo chociaż spokojnym tonem, to... no cóż na pewno nikt nie tarzałby się ze śmiechu. Ale, no cóż, Emmet pod koniec sam wybuchł śmiechem.
Kilka minut później po naleśnikach nie został żaden ślad. Tylko tata co jakiś czas wysyłał tęskne spojrzenie w kierunku pustego talerza.
- Zrobić jeszcze kilka naleśników? - zaproponowała Esme
- Tak - powiedział bez oporów tata uśmiechając się szeroko. Mama znów pokręciła głową.
Nagle do kuchni wpadła Alice.
- Nat, zjadłaś już? - zapytała, a potem, nie czekając na odpowiedź dodała - To chodź, pokarzę ci twój pokój.
Alice zaciągnęła mnie na górę i otworzyła trzecie drzwi po prawej. Rozejrzałam się. Pokój miał błękitne ściany, a na podłodze leżał gruby ciemny dywan. Pod dużym oknem stało jednoosobowe łóżko, a pościel była fioletowa. Obok łóżka stało drewniane, dość małe biurko, na którym leżał laptop, a przy nim stało, również drewniane, krzesło. Jedną ścianę zajmował regał. Dwudrzwiowa szafa stała w rogu, tuż przy drzwiach, a na kilku półeczkach poukładane były książki. Oprócz szafy, w skład regału wchodziły jeszcze cztery szafki i dwie szuflady. Wszystkie były puste.
- Emm zaraz przyniesie twoje walizki. Będziesz mogła się rozpakować.
Dosłownie sekundę po tym, jak Al wypowiedziała ostatnie zdanie do pokoju wparował Emmet z moją walizką, torbą i torebką. Do tej pory się zastanawiam, jakim cudem zmieściłam tam wszystko. Oboje zostali w pokoju jeszcze przez chwilę, a potem stwierdzili, że dadzą mi się rozpakować. Siadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Cały czas po głowie chodził mi obraz dziewczyny z mojego snu. W pierwszej chwili byłam pewna, że ona i Alice są identyczne, ale z każdą chwilą coraz bardziej w to wątpiłam. Dziewczyna ze snu miała złote, miodowe oczy, a Alice ma czarne. Dziewczyna ze snu zachowywała się całkiem inaczej, jej głos był odrobinę inny, taki trochę nieobecny... Sięgnęłam do torebki po telefon i słuchawki. Po kilku sekundach usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki.
Pół godziny później ze złością przeszukiwałam torebkę. Nie mogłam znaleźć ładowarki. W końcu się poddałam i postanowiłam wreszcie się rozpakować. Zaczęłam od walizki. Poukładałam wszystkie ubrania i postawiłam walizkę w kąt pokoju. Potem zabrałam się za torbę. Wyjęłam kosmetyczkę, szczoteczkę do zębów, pastę i kilka innych rzeczy. Spojrzałam na torbę, po czym wrzuciłam ją do szafy. Stwierdziłam, ze może kiedyś tam mi się przyda. No i została torebka. Podeszłam do krzesła, na którym rzeczona torebka leżała i zajrzałam do środka. Wyjmowałam po kolei wszystko co mi wpadło w ręce. A ładowarki ani widu, ani słychu. Westchnęłam. No cóż, może chociaż mama nie zapomniała ładowarki. Mamy taki sam model telefonu, więc nie ma tragedii. Miałam wyjść z pokoju, kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na walizce. No cóż, nie będzie stała od tak w kącie. Spróbowałam wcisnąć ją do szafy, ale cóż, nie udało się. W końcu poddałam się i wepchnęłam pod łóżko. Gdy wyszłam na korytarz uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia, który pokój jest rodziców. Stwierdziłam jednak, że oni pewnie już dawno się rozpakowali i są na dole w salonie. Powoli zeszłam na dół. Tak jak myślałam rodzice siedzieli w salonie razem z Rose, Alice, Esme i Bellą. Tata mówił coś, ale tak cicho, że usłyszałam coś, dopiero jak podeszłam blisko.
-... na to druga; no coś ty głupia! Polecimy w nocy!
Przewróciłam oczami. Tata i te jego żarty, teraz lecą te o blondynkach.
- Mamo, pożyczysz ładowarkę do telefonu? - zapytałam
- Zapomniałaś swojej? - mama uśmiechnęła się. - Chodź na górę, zaraz poszukam swojej.
Razem z mamą poszłyśmy na górę. Jej pokój był naprzeciwko mojego. Kiedy tam weszłam, okazało się, że tamten pokój był bardzo podobny do mojego. Ściany były błękitne, na podłodze leżał dywan, odrobinę jaśniejszy od tego w moim pokoju. Łóżko było dwuosobowe, a pościel była zielona. Biurko, również drewniane, podobnej wielkości, ale na nim stał laptop mamy. Drewniany regał był większy od mojego, i o ton ciemniejszy. Ubrania i rzeczy mamy były poukładane, a taty... niektóre też. Pewnie te do których dorwała się mama. Reszta była zwinięta w kłębek i wrzucona do szafki.
Mama podeszła do biurka i z szuflady wyciągnęła ładowarkę. Kilka sekund później telefon był już podłączony.
Po chwili zastanowienia zadzwoniłam do Evy. Obiecałam do niej zadzwonić, jak tylko dojadę. Położyłam się na łóżku i wybrałam jej numer. Nie gadałyśmy długo. Eva miała randkę z Ivanem, a ja byłam już strasznie zmęczona. Opowiedziałam jej tylko o Cullenach, o ich domu i kilka innych rzeczy. A ona powiedziała gdzie Ivan ją zabrał. Kiedy w końcu się rozłączyłam postanowiłam wziąć prysznic i położyć się spać. Co prawda nie jadłam kolacji, ale nie byłam ani trochę głodna.
Dwadzieścia minut później leżałam w łóżku. Rzadko kiedy udaje mi się usnąć tak wcześnie, ale ten dzień był najwyraźniej odstępstwem od reguły. Praktycznie od razu usnęłam.
Kiedy obudziłam się, zobaczyłam, że słońce dopiero wstaje. Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałam, był sen. Dzisiaj się nie pojawił. Nie narzekałam. Poleżałam w łóżku jakieś pięć minut a potem postanowiłam wstać. Wzięłam ubrania i poszłam wziąć prysznic. Zapowiadało się, że będzie chłodno, więc założyłam czarne dżinsy, czerwoną bluzkę z długim rękawem, a na to bluzę. Kilka minut później zeszłam na dół. Byłam pewna, że wszyscy jeszcze śpią, a że byłam bardzo głodna postanowiłam sobie zrobić śniadanie. Weszłam do kuchni i już miałam otworzyć lodówkę, kiedy do kuchni weszła Bella.
- O! Już wstałaś? Jesteś głodna? - zapytała, po czym, nie czekając na odpowiedź, wyjęła z lodówki jajka i zaczęła robić jajecznicę. Kiedy jajecznica była gotowa Bella wyjęła talerz i włożyła mi.
- A ty nie jesz? - zdziwiłam się
- Nie, nie jem tak rano. A ty nie jadłaś wczoraj kolacji.
- Tak, byłam zmęczona.
Bella uśmiechnęła się do mnie, a po chwili wyszła z kuchni. Kiedy zjadłam, umyłam talerz i wróciłam do swojego pokoju. Przejrzałam książki, które miałam na półce, ale żadna nie wydała mi się zbyt ciekawa. Poszłabym na spacer, ale nie znam okolicy. Więc pozostało mi jedynie siedzieć w pokoju i się nudzić, dopóki ktoś nie wstanie.
Pół godziny później usłyszałam na korytarzu jakiś szelest. Ktoś wychodził z łazienki. Wyszłam na korytarz i Zobaczyłam Emmeta.
- Hej, Emm!
- O Nat! Już wstałaś?
- Jak widzisz. Ej, mam pytanko. Czy jak zjesz śniadanie, to pokarzesz mi okolice?
- Hmm... tak właściwie to już jadłem. Jak chcesz, to możemy już iść.
Kiwnęłam tylko głową i weszłam do pokoju. Zamieniłam bluzę na cieplejszą i włożyłam adidasy. Minutę później stałam w salonie. Chwilę później dołączył do mnie Emmet. Z uśmiechem otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Powietrze było rześkie i chłodne, ale miało cudowny zapach.  Emmet okazał się wspaniałym przewodnikiem. Chodziliśmy po lesie kilka godzin, a on pokazywał mi polanki, stawy, ciekawie wyglądające drzewa. Kiedy wracaliśmy do domu byłam zmęczona i zdyszana, a po nim nie było nic widać.
- Emm... zróbmy przerwę. Nie mam już siły iść.
- No to wskakuj na barana - powiedział najzupełniej poważnie. Przyjrzałam się mu, a potem wstałam i wskoczyłam mu na plecy.
- No, tak to możemy iść - stwierdziłam uśmiechnięta. Piętnaście minut później byliśmy na miejscu. Esme zaparzyła mi herbaty, a mama pytała, co Emm mi pokazał. Kiedy w końcu udało mi się jej wszystko opowiedzieć, zadzwonił mój telefon. Wyszłam do kuchni odebrać. Dzwonił nie kto inny jak Eva. Udało jej się w końcu zwlec z łóżka po wczorajszej dyskotece. Zapytała co ciekawego robiłam, po czym opowiedziała dokładnie przebieg dyskoteki. Głównie wyglądało to tak: taniec, picie soku, czy coli (nie było alkoholu) i gadanie, taniec, kilka pocałunków, taniec, picie soku i gadanie, taniec... No ale przecież musiałam się dowiedzieć wszystkiego ze szczegółami. Powiem szczerze, że nawet lubię słuchać, kiedy ona mówi o czymś z takim przejęciem.   Kiedy w końcu skończyłyśmy gadać, Edward przyszedł robić obiad. Ale jak się okazało tylko mi, bo praktycznie wszyscy jedli wcześniej, a Emm wychodzi z Rose.
Trzeba przyznać, że rudy świetnie gotuje. Hmm... znowu się skrzywił. Kurczę, co on ma. No nie ważne. Kiedy kończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Okazało się, że przyszedł jakiś przyjaciel rodziny. Szybko dokończyłam obiad i ruszyłam do salonu. Przywitałam się z mężczyzną. Wyglądał na ok. trzydzieści lat. Czyli pewnie był w wieku Carlisla. Mama mi go przedstawiła. Miał na imię Eleazar. Hmm... mam wrażenie, że już kiedyś słyszałam to imię...
Eleazar został godzinę, a potem musiał wyjść. Rodzice zaproponowali spacer. A, że ja to ja, nie mogłam odmówić. Zawsze chętnie chodzę na spacery.
Postanowiłam pokazać im miejsca, które zobaczyłam z Emmetem. Do domu wróciliśmy na kolację. A raczej się na nią spóźniliśmy. Wszyscy już zjedli. Na szczęście Esme zrobiła nam naleśniki.
Po kolacji poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptop. Nie było potrzebne żadne hasło, a internet działał. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam na pocztę. Tak jak się spodziewałam, okazało się, że mam dziesięć wiadomości od Evy. Głównie wysłała mi zdjęcia swoje z Ivanem z dyskoteki. Prosiła też, żebym wysłała jej swoje zdjęcia. Odpisałam, że jeszcze żadnych nie robiłam, ale na pewno to nadrobię i jej wyślę. Potem poszukałam jakiegoś filmu. Zachęcił mnie tytuł ,,Jeździec bez głowy". To był horror, a ja takie lubię. Niestety już po kilku minutach zorientowałam się jaki to jest kicz. No bo, od kiedy, jeśli odrąbie się komuś głowę, krew tryska dziesięć metrów w górę? Ze zrezygnowaniem wyłączyłam film i zgasiłam komputer. Byłam zmęczona, więc postanowiłam się przygotować do snu.
Kolejnego wieczoru usnęłam niespotykanie szybko. Może to zmiana klimatu? No nieważne. Grunt, żebym nie miała koszmaru...


Ehh... miał wyjść dłuższy... w takim razie będą jeszcze dwa rozdziały. Jeden postaram się napisać już jutro, ale właśnie sobie przypomniałam o sprawdzianie z angielskiego i chemii, więc pewności nie mam. Jakby co, to kolejny rozdział pojawi się najpóźniej w najbliższą sobotę.

5 komentarzy:

  1. Cuuż, lekko nudnawy:-/, leprzy taki niż rzaden. Ciekawe czy będą ją tej nocy dręczyć koszmary??
    Czekam na nn:-).
    PS: Daj więcej opisów, a notki będą dłuższe.:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*
    :-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*Krulica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Jak dodam więcej opisów to notki będą dłuższe? Ehh... nie musisz mi mówić takich oczywistych rzeczy. A co do rozdziału, nie mogę robić samej akcji, bo wyjdzie debilnie. Do ciebie zaglądam i muszę przyznać, że notki są ciekawe... jak już się człowiek połapie o co w nich chodzi. I przy okazji ,,żaden" piszemy przez ,,ż" z kropką. Przecież takie błędy to nawet w komentarzach są podkreślane.

      Usuń
    2. Nie nic mi nie podkreśla w komentarzach...
      A co do tej akcji to nie chodzi mi o coś wielkiego i decydującego o losach dalszego opowiadania, tylko... coś mniejszego np. mogla się przewrócic na spacerze i zaliczyć kałużę błota XD.

      Usuń
  2. ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA U MNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż :) Rozdział podoba mi się bardzo i jestem ciekawa ciągu dalszego? Kiedy Jacob i Nessie powiedzą córce o jej prawdziwej naturze? Jaka będzie jej reakcja? Czy pogodzi się z tym, że jest córką zmiennokształtnego i pół człowieka, pół wampira? Na te i inne pytania chciałabym już poznać odpowiedzi, ale będę czekała na rozwój. :) Jak dla mnie rozdział nie był nudny. Leprzy i rzden? Proszę? Błędy na poziomie podstawówki :) Krulica powinna pisać komentarze ze słownikiem skoro jej się błędy nie podkreślają, a nie wie jak napisać żaden... Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam <3
    Marta...

    OdpowiedzUsuń